Jedyne co mam w głowie po przeczytaniu tej książki to wielkie, niezrozumiałe emocje. Cisną się mi na usta niecenzuralne słowa. A w oczach pojawiają się łzy. Rzeczywiście wydawać by się mogło, że troszeczkę mnie ponosi, ale nie zrozumcie mnie źle.. czytając taką historię do cholery jasnej nie można pozostać twardym jak kamień.
"Nie jestem żadnym ocaleniem. Nawet siebie samego nie umiem ocalić."
I właśnie czar prysł. Ta subtelna nutka nostalgii i miłości gdzieś ukryta między stronicami i między moimi palcami właśnie się ulatnia, bo nieudolnie staram się naskrobać słowa, które nic nie będą znaczyć.
Powinnam na "Morze spokoju" rzucić całun milczenia, jak na swoje życie rzuciła Nastya. Powinnam zapomnieć o dobrym lecz wielokrotnie złamanym sercu Josha. I ani przez chwilę nie myśleć o znanym w całym świecie podrywaczu Drew.**Powinnam, ale nie potrafię.
"Czasami łatwiej udawać, że wszystko jest w porządku niż zmierzyć się z faktem, że nic nie jest takie, jakie powinno, ale nic nie możesz z tym zrobić."
Czuję tą rozbrajającą siłę, która nie pozwoli mi nigdy zapomnieć o tej książce. O emocjach, które nadal we mnie tkwią. O uczuciach i przejmujących momentach.
Katja Millay sprawiła, ze książka o miłości nie była banalna. Historia, którą opowiedziała nie zginie gdzieś w przestworzach przeczytanych powieści. Zawdzięczam autorce dwie nieprzespane noce i ból, który tak uwielbiam. Ból, że coś co mnie porwało i coś w czym się zakochałam na zabój dobiegło końca, ale przecież wszystko co dobre musi się kiedyś skończyć, prawda?
"Ludzie mówią, że miłość jest bezwarunkowa, ale to nie prawda, a nawet gdyby byla, to nigdy nie za darmo. Zawsze wiąże się z jakimiś oczekiwaniami.Wszyscy chcą czegoś w zamian. Jakby wymagali,żeby ta druga osoba była szczęśliwa, przez co automatycznie staje się odpowiedzialna za ich szczęście, bo nie mogą być szczęśliwi, póki ona nie będzie szczęśliwa."
Nie polecam wam "Morza spokoju" ja wręcz każe wam to przeczytać. Nie możecie się wymigać. Nie możecie mówić, że to nie dla was, bo i ja się długo przed nią wzbraniałam, ale wiem dlaczego. Ta emocjonalność... ta puszka Pandory z uczuciami krzyczała do mnie, bo wiedziała, że gdy ją otworzę będę cierpieć przez wiele dni. Przez wiele długich dni będę miała największego w świecie kaca książkowego i stanę się strzępkiem uczuć, które zatrzymała Emilia i Josh!
"Są tu lampy, narzędzia i deski, buty robocze i chłopak, na którego chcę patrzeć do końca świata. Gdyby moje Morze Spokoju było prawdziwe, to znajdowałoby się tutaj, w tym miejscu."
** Nie mam pojęcia jak odmienia się to imię ...
Książka: "Morze spokoju" Katja Millay wyd, Jaguar, Warszawa 2014 str. 456